Szukając określeń na obecną sytuację drużynową cieżko znaleźć właściwe słowo. Kryzys uważam za krzykliwe i donośne, lecz już na nie zbyt późno. Zmagamy się obecnie z sytuacją poważniejszą, gdyż jej podwaliny ciągną się już od kilku sezonów.
Drużyna została uzupełniona poprzez wpuszczenie świeżego powietrza w postaci nowych zawodników, choć ta liczba mnoga kłuję w oczy biorąc pod uwagę, że wszedł z marszu tylko Ndombele. Reszta z pewnością się przebije, lecz kiedy, to juz pytanie rodem z astrologii.
Zasadniczo plan został wykonany, nowe twarze i wydane miliony miały przypomnieć o głodzie, a dzięki temu utrzymać klub w światowej czołówce, bądź blisko niej.
Teoretycznie wszystko wygląda dobrze, wiec start owego sezonu miał być niezły, z pewnością nieprzeciętny, a jest słaby. Tracimy punkty gdzie się da, lecz są przebłyski, czasem łut szczęścia.
Nie wspominając o upokorzeniu z Bayernem, na ligowym podwórku też w tym sezonie nie jesteśmy w stanie wspiąć się na dawny poziom. Mecze z czołowymi drużynami są albo przeciętne albo fatalne. Z Manchesteru wywieźliśmy punkt co można nazwać cudem, lecz wciąż można obstawać, że taka była taktyka i została zrealizowana. Nie zważając na fakt bronienia dostępu do swojej bramki przez większość czasu w trakcie całego meczu. Również mecze z Arsenalem i Leicester dały nam 1 punkt. Tu też można powiedzieć, że jeśli w pierwszym meczu to był plan minimum to w drugim, po golu Maddisona, szczęście nie było z nami. Jadąc do Liverpoolu, znów biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia jechaliśmy po ten ów 1 punkt. Mecz przypominał momentami spotkanie z City, ponieważ nasi obrońcy mieli głowy nisko, a piłki w auty wybijali wysoko. Reasumując, tu też szczęścia nam zabrakło ciągnąć retoryke wywodu.
A teraz ponownie należało by zwrócić uwagę na słowo kryzys, o którym wspomniałem przy okazji wstępu i dodać ten ów 1 pkt z czołówka dotychczas. Ewidentnie się wyklucza, by nie napisać że razi w oczy, nie wspomniałem o balamażu z Colchester.
Miało być stabilnie, a jest wręcz niebezpiecznie. Kadra została uzupełniona zgodnie z planem, lecz nie oczyszczona. Musimy przyznać i podkreślić, że mamy zawodników oddanych, gdyż sezon za sezonem mimo bez transferów i pewnym okresie braku stadionu, oni pozostali. Byli również filarami w ostatnim sezonie, jakże pięknym i okrutnym zarazem dla nas. Finał w tak prestiżowych rozgrywkach jak Liga Mistrzów był dla nas darem i okazją, by pokazać światu jak charakter i serce są wciąż ważne w komercyjnej piłce nożnej. Walczyliśmy, mimo że spotkanie od początku się nie układało, a ostatecznie nie ułożyło. Osobiście tu dopatruję się końca pewnej ery. Ery którą współtworzyli Alderweireld, Vertonghen, Eriksen.
Z reguły zawodnicy, którzy nie chcą podpisać z klubem przedłużenia kontraktu, który wygasa pod koniec sezonu, trawy nie powąchają. Są odsunięci, ponieważ mogą stanowić pokaz jawnego buntu. Wracamy do naszej sytuacji, gdzie owi piłkarze wciąż graja i to grają z reguły pierwsze skrzypce.
Warto jednak chwile się zastanowić, a uwydatni się nam, że ciężko znaleźć zastępstwa, lecz czasem piłkarzom jednak się „zachce”,co pokazał Eriksen wchodząc z ławki w meczu z Aston Villa. Z rotacjami też różnie bywa, jak widać na przykładzie Dele Alli, którego pominął selekcjoner reprezentacji Anglii w ostanim powołaniu. Idąc dalej takim systemem, tracimy kolektyw na którym bazowała nasza drużyna i w czym tkwiła siła rażenia. Osobnym tematem jest to, jak zarządzana jest owa sytuacja z tymi piłkarzami w obecnym momencie.
Marazm przejawia się brakiem pomysłu jak i kreatywności, ponieważ jak przeciwnik się cofnie to 70% posiadania piłki jest nasze, jednak z drużyna topową, mamy problem utrzymaniem chociaż 45%, po brak wiary co było widać jak Bayer nas kontrował, a Brighton pustoszyło nasze szeregi obronne. Przejawia się aż po brak kolektywu w szatni co, przekłada się bezpośrednio na wyniki. Mimo wszystko kalendarz nam sprzyja, wiec jestem pełen wiary, że uda się nadrobić punkty jak i atmosferę w szatni. Czasy są ciężkie, ale do takich przywykliśmy, wiec i przetrwamy je jaki i następne perypetie, w które uwikł nas los.
Kamil Bednarczyk
3 komentarze ODŚWIEŻ
Jak sobie o sytuacji w klubie myślę, to cały czas wracam do Pochettino i finału LM. Do tego jak mówiło się, że Pochettino chce wygrać i odejść. Tym tryumfem zwieńczyć dzieło. Zakończyć opowieść. A potem, po przegranej jak podobno przez kilka dni Pochettino załamany nie wychodził ze swojego podbarcelońskiego domu.
Co gorsza, ta przypadłość dotyka chyba nie tylko naszego menedżera.
Jesteśmy dziś martwą drużyną.
Uważam, że jeżeli jesteśmy w top 4 tyle czasu to nie możemy wiecznie bazować na szlifowaniu diamentów, musimy też czasem kogoś dobrego kupić, nawet kosztem rywalizacji w składzie o pozycję. A my to przespaliśmy, daliśmy jakiś sygnał zawodnikom naszym zachowaniem, a to tylko ludzie, którzy chcą osiągać sukcesy i nie dziwię się, że niektórym uderza sodówka do głowy.
Dlatego zgadzam się z Tobą i Twoją diagnozą, że brakuje zaangażowania, umierania za klub, determinacji ale uważam, że przyczyną tego jest upadek wiary piłkarzy w to, że ten zespół bez ciągłego rozwoju może osiągnąć jakieś sukcesy.