Mecz pomiędzy Evertonem a Tottenhamem był zapowiadany jako starcie trenerów walczących o posadę. O ile Pochettino nie groziło zwolnienie bezpośrednio po meczu, to Marco Silva mógł czuć presję wyniku. W trakcie ostatnich tygodni angielskie media często pisały o możliwości zwolnienia portugalskiego szkoleniowca.
Starcie pomiędzy zespołami niespełniającymi oczekiwań w tym sezonie zaczęło się w niedziele o 16:30 czasu lokalnego na Goodison Park. Obie drużyny nie mogły wystawić najmocniejszych jedenastek: Tottenham musiał obejść się bez swojego kapitana Harry’ego Kane’a i Jana Vertonghena, zaś Everton przystąpił do spotkania osłabiony kontuzjami Bernarda i Gbamina.
O pierwszej połowie można napisać, że się odbyła. Nic więcej. Pierwsze 45 minut poza kilkoma przebłyskami zawodników nie zapisała się niczym szczególnym. Padło w niej tylko 6 strzałów, zaś posiadanie piłki było w przewadze 60 - 40 dla Tottenhamu. Nic jednak z tego nie wynikało. Szczególnie blado prezentowała się formacja ofensywna Kogutów. Lucas, Eriksen i Dele nie byli w stanie pokazać niczego szczególnego, a Duńczyk w dodatku otrzymał żółty kartonik.
Sprawy zaczęły przybierać zgoła inny przebieg wraz z rozpoczęciem drugiej połowy spotkania. W grze obu zespołów zaczęło pojawiać się więcej dokładnych podań. Zawodnicy zaczęli koncentrować się na grze ofensywnej.
Wynik remisowy utrzymywał się do 63 minuty. Zablokowany na lewym skrzydle Alex Iwobi, wycofał piłkę do środka pola, ale żaden z jego partnerów nie był w stanie przejąć futbolówki. Ta trafiła pod nogi Son Hueng-mina, który podał do Dele. Anglik przypomniał o sobie świetnym wejściem dryblingiem w pole karne zdobywając cudowną bramkę. Jordan Pickford nie miał szans wykonać skutecznej interwencji. Pozostaje zachować nadzieję, że Dele się w końcu obudzi, co zasugerował wykonując ciekawą cieszynkę. Było widać jego szczerą radość, kamień spadł mu z serca.
Gracze Silvy od razu po straceniu gola wzięli się do roboty. Już dwie minuty po straconym golu Tanguy Ndombele musiał uciekać się do niedozwolonych środków i ostrym wślizgiem wykosił swojego rodaka Sidibe. Później Theo Walcott przyśpieszył bicie serca fanów Tottenhamu. Przyjął diagonalne podanie od Toma Daviesa i wstrzelił piłkę, która odbiwszy się od jednego z obrońców wyszła na róg. Zaraz po tej akcji bezbarwny na przestrzeni całego spotkania Walcott został zmieniony przez Cenka Tosuna.
Wprowadzeniem tureckiego napastnika Marco Silva dał wyraźny znak, że stawia wszystko na jedną kartę, a ekipa Evertonu nie zamierza składać broni. W 71 minucie doszło do groźnej sytuacji w polu karnym Kogutów. Yerry Mina wskoczył na Dele Alliego, który w efekcie odbił piłkę ręką. Wszyscy oczekiwali wskazania na wapno jednak sędzia wstrzymał się, VAR przeanalizował sytuację i uznał, że zawodnik z numerem 20 był wcześniej faulowany i należy się rzut wolny dla londyńczyków. Elektryczny Ndombele został zmieniony przez Lo Celso w 73 minucie spotkania.
79 minuta przyniosła sytuację, która sprawiła, że wynik przez moment zszedł na dalszy plan. W pozornie nie groźnej sytuacji, Andre Gomes został zaatakowany od tyłu przez Sona. Rozkraczył się na tyle niefortunnie, że złamał nogę. Sytuacja była tak drastyczna, że Koreańczyk, który sprokurował całą sytuację zalał się łzami, widząc nogę portugalskiego pomocnika. Sędzia był zmuszony pokazać czerwoną kartkę. Realizator transmisji pokazywał reakcję Serge’a Auriera, który był w wyraźnym szoku.
Iworyjski obrońca sam doznał później kontuzji i został zmieniony przez Juana Foytha. Sędzia doliczył do spotkania 12 minut. Osłabiony Tottenham musiał znieść kolejne minuty, broniąc dostępu do bramki strzeżonej przez Gazzanigę. Niestety nie udało dowieźć się trzech punktów do końca. W ósmej minucie doliczonego czasu gry Kolumbijczyk, Yerry Mina zagrał długą piłkę z głębi pola. Z powietrza zgrał ją w pole karne kapitan Evertonu, Lucas Digne, a do bramki skierował ją Cenk Tosun, który uprzedził Dominica Calverta-Lewina.
Kolejny mecz podopiecznych Mauricio Pochettino przyniósł rozczarowanie. Było tak blisko od zdobycia kompletu punktów. Podobnie jak przed tygodniem w meczu z Liverpoolem, zabrakło szczęścia. W tym momencie Tottenham zajmuje 11 miejsce w tabeli, a ich dzisiejsi rywale zajmują 16 miejsce, mając trzy punkty przewagi nad będącym w strefie spadkowej Southampton.
5 komentarzy ODŚWIEŻ
FA podobno anulowała czerwoną kartkę Sona.
A tak do meczu: skoro po takiej grze nasz trener mówi, że zasługiwaliśmy na wygraną (zresztą po prawie każdym meczu tak mówi), to co wtedy myślą piłkarze? Gdybyśmy nam np. nauczyciel w szkole albo szef w pracy mówił, że robicie coś dobrze (chociaż to nieprawda) to co byście pomyśleli? Chyba, że to co robicie i jak robicie mu odpowiada itp. Więc czemu piłkarze mają tak nie myśleć? Skoro po każdym meczu nasi piłkarze słyszą, że dobrze zagrali, to tak myślą........
Co do kartki to słusznie anulowana, zresztą sędzia w ręce miał żółtą, później jak zobaczył efekt to zmienił na czerwona
Szkoda, że nie wszedł, przy kontuzji Kane'a, Parrott i że tak późno zadebiutował Sessegnon. Co my mamy do stracenia?