Skład Tottenhamu: Gazzaniga, Aurier, Dier, Alderweireld, Vertonghen (C), Sessegnon, Winks, Eriksen, Lucas, Dele, Son.
Skład Middlesbrough: Mejias, Howson (C), McNair, Fry, Spence, Clayton, Saville, Coulson, Roberts, Tavernier, Fletcher.
Kibice Boro opuszczali Riverside Stadium z mieszanymi odczuciami. Stawiam dolary przeciwko orzechom, jak zwykł mawiać Andrzej Twarowski, że przed spotkaniem trzeciej rundy FA Cup, każdy sprzyjający MIddlesbrough wziąłby remis w ciemno. Perspektywa na wynik zmienia się jednak wraz ze spojrzeniem na przebieg zawodów, które powinny zakończyć się wygraną gospodarzy.
Spotkanie było długimi fragmentami nudne. Piłkarze Jonathana Woodgate’a pokazywali wolę walki i charakter w starciu z zespołem prowadzonym przez Jose Mourinho. Osoba nie interesująca się futbolem mogłaby mieć trudności w rozpoznaniu, która drużyna gra w wyższej lidze.
W pierwszej połowie z dobrej strony w barwach Tottenhamu pokazywał się Ryan Sessegnon, który wystąpił na lewym wahadle. Opaska kapitańska dobrze wpłynęła na występ Jana Vertonghena, który zaliczył dobry występ. W pierwszej połowie najgroźniejszą okazją na zdobycie gola przez Tottenham był interwencja Paddy’ego McNaira, który był bliski bramki samobójczej. Grożnie wyglądający strzał oddał również Eriksen, ale był on skierowany w sam środek bramki strzeżonej przez Tomasa. Około 20 minuty zakotłowało się w polu karnym Paulo Gazzanigi, jednak na szczęście zespołu z północnego Londynu Argentyńczyk zachował zimną krew i dwukrotnie interweniował, pomógł mu w tym Toby Alderweireld, który instynktownie wybił futbolówkę z linii bramkowej. Belg prezentował wysoki poziom na przestrzeni całego spotkania.
Beznadziejność ofensywy Tottenhamu w pierwszej połowie została podsumowana żółtą kartką, którą otrzymał Dele za próbę wymuszenia faulu w okolicach 45 minuty.
Pierwsze połowa przypominała najgorsze męki z końcówki kadencji Pochettino, dlatego w przerwie The Special One, musiał podjąć jakieś kroki w stronę polepszenia gry zespołu.
Mourinho nie zdecydował się jednak na zmiany, mimo że forma niektórych zawodników była delikatnie mówiąc mizerna. Tottenham nie zareagował pozytywnie po zmianie stron, a Boro wyszło z jeszcze bardzie bojowym nastawieniem. Piłkarze Woodgate’a zwietrzyli szansę na coś więcej niż bezbramkowy remis.
W 50 minucie stała się rzecz, która wisiała w powietrzu od jakiegoś czasu. George Saville zagrał prostopadłe podanie do Ashleya Fletchera, który w tempo urwał się obrońcom Spurs i wygrał pojedynek z Paulo Gazzanigą. Riverside Stadium oszalał z radości, a Mou wpadł w gniew.
Uznał, że Ryan Sessegnon i Harry Winks nie są w stanie pomóc zespołowi i zastąpił ich dwoma Argentyńczykami. Erik Lamela i Giovani Lo Celso zameldowali się na placu gry i dali impuls drużynie.
Efekt był taki, że już w 61 minucie Spurs doprowadzili do remisu. Przyczynił się do tego Lo Celso, który posłał dokładne podanie do Serge’a Auriera. Iworyjczyk dośrodkował idealnie na głowę Lucasa. Brazylijczykowi nie pozostało nic innego jak skierować piłkę do siatki strzeżonej przez hiszpańskiego bramkarza Tomasa.
Chwilowy zryw nie przełożył się na dalsze bramki. Do końca meczu Koguty nie potrafiły strzelić bramki dającej wyrównanie. Duża w tym zasługa Tomasa Mejiasa, który popisał się wspaniałą interwencją po strzale Lucasa.
Po upłynięciu 4 doliczonych minut arbiter Stuart Attwell zakończył spotkanie. Jak wiadomo Puchar Anglii rządzi się swoimi prawami i w przypadku remisu obie drużyny zmuszone są zagrać rewanż, który wyłoni zwycięzcę na White Hart Lane.
Come on you Spurs!
2 komentarze ODŚWIEŻ
Lo Celso chyba najlepszy mecz w naszych barwach(ale jak dotąd miał same słabe)
Ale mnie osobiście najbardziej boli brak występu Parrotta i Tangangi, jak nawet w takim meczu nie dostają szansy, zwłaszcza kiedy ci , za których ,by pewnie grali czyli Janek i Son byli chyba najgorsi na boisku i momentalnie dosłownie kopali się sami po czołach.Może w meczu dosłownie o nic np w 6 kolejce LM, a nie przepraszam ona już się odbyła. Jak ich nie zobaczę w rewanżu, zostanę hejterem JM;) , a propo jego wypowiedzi, to akurat ją jak najbardziej rozumiem, z porównaniem niestety do większości. Ta niedopompowana piłka mogła nas wyrzucić, np te przyjęcie Janka. Jakby Liverpool odpadl po takims czyms już widzę jak Klopp spokojnie nie próbowałby nikogo zagryźć tymi swoimi zębami..