Pierwszy mecz 1/8 finału Ligi Europy pomiędzy Tottenhamem a Dinamo zakończył się wynikiem 2:0 dla faworyzowanych Anglików. Dziś rozegrano starcie rewanżowe w stolicy Chorwacji. Gospodarze tego spotkania przystępowali do meczu w atmosferze skandalu. Zoran Mamić trener, który prowadził ich jeszcze tydzień temu na Tottenham Hotspur Stadium, został skazany przez chorwacki Sąd Najwyższy na 4 lata i 8 miesięcy pozbawienia wolności za defraudacje.

W obliczu tych wydarzeń przez pewien moment pod znakiem zapytania stanęło rozegranie spotkania w czwartek, ale ostatnie przejęty przez asystenta zespół stawił się zgodnie z planem. Dla Damira Krznara mecz ze Spurs był debiutem w roli pierwszego trenera drużyny.

Jose Mourinho po niedzielnej porażce w derbach dał odpocząć kilku kluczowym zawodnikom. Swoją szanse dostali m.in. odstawieni w ostatnim czasie Winks i Sissoko.

Pierwsza połowa nie przyniosła wielu emocji, zaś od 30 minuty spotkania inicjatywę przejęli zawodnicy Dinama. Najlepszą okazję na strzelenie gola miał Lovro Majer, którego strzał nieznacznie minął bramkę Llorisa. Do przerwy irytowała postawa Dele, który często tracił posiadanie. Piłkarze z Zagrzebia pokazywali, że nie zamierzają poddać się na własnym terenie.

Druga połowa potwierdziła dobrą dyspozycję zawodników Krznara. Mourinho zaczął reagować i już w 60 minucie zmienił proszącego się o drugi żółty kartonik Lamelę. Na boisku pojawił się Bale, lecz chwilę później padł gol dla Dinama. Podanie Lovro Majera na gola zamienił Mislav Orsic.

Przewaga gospodarzy chwilami była miażdżąca. The Special One zrozumiał, że nie wygra tego spotkania najmniejszym nakładem sił i zawodnikami z rezerwy. Na boisku pojawili się Ndombele i wracający po kontuzji Lo Celso.

Zmiany nie pomogły i stało się to co wisiało w powietrzu od dłuższego czasu. Orsic podwyższył na 2:0, co w kontekście dwumeczu oznaczało dogrywkę. Przed okazją na zdobycie gola na wagę awansu stanął Kane, jednak jego strzał nie znalazł drogi do bramki.

Sędzia zadął w gwizdek po raz ostatni i jasne stało się, że czeka nas dogrywka. Na boisku pojawili się Carlos Vinicius i Reguilon. W 102 minucie groźny strzał oddał Gareth Bale. Niestety w 106 minucie padł gol na 3:0, strzelcem grający życie Orsic. Chorwat holował piłkę środkiem boiska dobre 20 metrów, po czym niepilnowany oddał strzał w kierunku bramki Llorisa.

 Do końca meczu Spurs starali się strzelić gola, lecz sztuka ta się nie udała. Wyśmienicie spisywał się również bramkarz Dominik Livakovic.

Tottenham zlekceważył rywala, który poczuwszy krew nie dał wydrzeć sobie zwycięstwa nawet w tak beznadziejnej sytuacji po pierwszym meczu. Mowa ciała zawodników obydwu drużyn również mówiła wiele. Para Sanchez – Dier oblała egzamin.

Życzmy sobie by Dier zagrał w meczu z Polską, ponieważ piłkarz ten jest najsłabszym ogniwem w zespole Tottenhamu i istnieją wszelkie przesłanki, że w tym momencie byłby w każdej drużynie.

Z meczu, który miał przypieczętować awans do ćwierćfinału Spurs zrobili sobie wakacyjny wypad nad Adriatyk, niestety z tej podróży rodzina wróci pokłócona. Jedyny pozytyw jaki wynika z tej porażki to brak konieczności oglądania Ligi Europy do końca sezonu.

Następny mecz Tottenham gra z Aston Villa (niedziela o 20:30), ale w obliczu ostatniego wyniku nie wszystkich może to interesować.

Come on you Spurs!!!