Trzecie spotkanie w przeciągu tygodnia i trzecie z rzędu zwycięstwo. Takim startem rozgrywek ekipa Tottenhamu już od dawna nie mogła się pochwalić. Dzisiaj Spurs rozegrali jednak dość słabe spotkanie, lecz o dziwo wystarczyło to, by pokonać drużynę West Hamu. Jeśli chcemy walczyć o coś więcej niż o spokojne miejsce w środku tabeli, grać tak jak dziś nie możemy. Bo rywal minimalnie lepszy od "The Hammers" z pewnością wykorzystałby gorszą formę naszych zawodników.
Wyjściowa jedenastka Tottenhamu na derbowe spotkanie przeciwko West Hamowi, była niemal identyczna jak ta, którą Harry Redknapp wystawił w pierwszym ligowym spotkaniu, w którym Spurs zmierzyli się z ekipą Liverpoolu. Na środek obrony wrócił Ledley King, umożliwiając Vedranowi Corluce grę na prawej stronie obrony. W ataku Tottenhamu również nie zaszły żadne zmiany, a podstawową parę napastników po raz kolejny tworzyli Keane i Defoe, zmuszając Croucha i Pavlyuchenkę do zajęcia miejsca na ławce rezerwowych.
W pierwszych minutach meczu to Tottenham był częściej przy piłce, lecz nie wynikało z tego żadne bezpośrednie zagrożenie bramki Roberta Greena. Zawodnicy Spurs ładnie rozgrywali piłkę nawet na połowie WHU, lecz brakowało im pomysłu na to, jak akcję można zakończyć. West Ham natomiast starał się od czasu do czasu groźnie zaatakować czego najlepszym przykładem mocny strzał Parkera z prawie 30 metrów, który z małymi problemami został obroniony przez Cudiciniego.
W 23 minucie po raz kolejny szansę pokazania swoich bramkarskich umiejętności dostał Cudicini, tym razem ratując Spurs przed utratą bramki w sytuacji sam na sam z Carltonem Colem. Nie udana pułapka ofsajdowa (a w zasadzie udana, lecz sędzia boczny nie dopatrzył się spalonego) mogła spowodować, że Tottenham przegrywałby 1:0.
W 28 minucie przed znakomitą szansą stanął Sebastien Bassong, który po dośrodkowaniu Assou-Ekotto będąc kilka metrów przed bramką Roberta Greena uderzył na tyle fatalnie, że piłka zdecydowanie minęła słupek bramki "Młotów". Po chwili strzał głową drugiego z naszych środkowych obrońców, Ledleya Kinga, wylądował na poprzeczce.
W 33 minucie groźną kontrę Tottenhamu strzałem sprzed pola karnego wykończył Luka Modric, lecz i tym razem pojedynek z zawodnikiem Spurs wygrał bramkarz gospodarzy, Robert Green.
Pod koniec pierwszej połowy znakomitą okazję stworzyła sobie jeszcze drużyna West Hamu, lecz wspaniały rajd Stanislasa nie został wykończony strzałem przez Carltona Cola, któremu zabrakło centymetrów by wepchnąć do bramki piłkę wyłożoną przez kolegę z zespołu.
Drugą połowę lepiej rozpoczęła drużyna gospodarzy, która już w 50 minucie za sprawą Carltona Cole'a wyszła na prowadzenie. Reprezentant Anglii znakomicie opanował futbolówkę przed naszym polem karnym, po czym jak z armaty huknął w stronę bramki Spurs. Włoski bramkarz Tottenhamu, Carlo Cudicini, nie zdąrzył nawet zareagować kiedy piłka wpadała do bramki. "Koguty" po raz pierwszy w tym sezonie, głównie dzięki swojej ospałej grze, musiały odrabiać straty. Nie trwało to jednak zbyt długo.
Zgodnie z tym co powiedzieli angielscy komentatorzy, Carlton Cole przeszedł drogę od bohatera do zera. Najpierw strzelił cudownej urody bramkę, by pięć minut później zagrać znakomite podanie na wolne pole do... Jermaina Defoe, który nie miał już potem problemów z umieszczeniem piłki między słupkami bramki Greena. Tottenham dość szybko wyrównał. Po chwili mógł nawet wyjść na prowadzenie, lecz uderzenie Modricia głową, po dośrodkowaniu Lennona z prawej strony boiska minimalnie chybiło celu.
W 70 minucie po raz kolejny z opresji uratował nas Cudicini, który w bardzo dobry sposób obronił uderzenie głową Luisa Jimeneza.
Co nie udało się West Hamowi, wyszło ekipie lokalnego rywala. Na prawym skrzydle między dwójką graczy West Hamu piłkę starał się zagrać Vedran Corluka. Do futbolówki popędził Aaron Lennon, odebrał ją jednemu z graczy gospodarzy, wbiegł w pole karne i mocnym uderzeniem w długi róg pokonał Roberta Greena.
Wynik już do końca spotkania nie uległ zmianie. Tottenham, mimo, że rozegrał dzisiaj najsłabsze spotkanie w tym sezonie, po raz kolejny zainkasował trzy punkty, wygrywając przy okazji bardzo ważny dla kibiców, mecz derbowy przeciwko West Hamowi. Fakt faktem, styl dzisiejszego zwycięstwa pozostawia wiele do dyskusji, lecz w świat idzie tylko i wyłącznie wynik. A ten jest korzystny dla Spurs, i z tego należy się cieszyć.
Składy:
Tottenham: Cudicini,- Corluka, Bassong, King, Assou-Ekotto,- Lennon, Huddlestone, Palacios, Modric (88' O'Hara),- Keane (80' Crouch), Defoe (90' Naughton)
Ławka rezerwowych: Button, Hutton, Naughton, O'Hara, Bentley, Crouch, Pavlyuchenko
West Ham: Green,- Faubert, Collins, Upson, Spector,- Noble, Parker (84' Hines), Collison,- Jimenez (78' Kovac), Cole, Stanislas
Ławka rezerwowych: Kurucz, Gabbidon, Kovac, Nouble, Tomkins, Payne, Hines
Żółte kartki:
West Ham: Jimenez 30', Faubert 93'
Tottenham: Huddlestone: 64',
Sędzia: Mark Clattenburg
Gole:
1:0 - Cole 50'
1:1 - Defoe 55'
1:2 - Lennon 79'
116 komentarzy ODŚWIEŻ