Uf, możemy odetchnąć z ulgą. Dwa mecze przeciwko Leeds przyniosły nam ewidentnie za dużo niezdrowych emocji, które są tak częstym udziałem Spurs. Na szczęście ten etap mamy już za sobą, a Tottenham, po trzech bramkach Jermaina Defoe może cieszyć się z wywalczenia awansu do następnej rundy FA Cup. Było ciężko, Ankergren znów bronił w niesamowitych sytuacjach, sędzia również nie ustrzegł się błędów, jednak my mamy w swoim składzie niezawodnego strzelca, będącego dzisiaj w bardzo dobrej formie, o czym świadczy ilość bramek strzelonych przez Anglika. 1:3 i trzy gole JD, tak chyba najprościej można podsumować ten mecz.
Harry Redknapp rozgrywki FA Cup traktuje jak najbardziej serio, co w najlepszy sposób pokazuje nam skład, jaki manager Kogutów desygnował na dzisiejsze spotkanie przeciwko Leeds. Mecz numer dwa, bo za pierwszym razem, na White Hart Lane, padł nieszczęśliwy remis 2:2. Co prawda na ławce rezerwowych wylądowali młodzi Rose, Parrett czy Fredericks (który wyglądem przypomina mi nieco Aarona Lennona, i również gra na prawym skrzydle - luźne skojarzenie), jednak w wyjściowej jedenastce mogliśmy ujrzeć niemal wszystkie nasze gwiazdy, z Gomesem, Defoe, Kranjcarem i Dawsonem na czele.
Opis meczu trzeba zacząć od fatalnego pudła, bo jeśli nie wykorzystuje się takich sytuacji, jak Defoe w 25 minucie, to naprawdę trudno mówić o tym, by Tottenham spotkanie na Elland Road wygrał. Tak przynajmniej wtedy myślałem (a i sądzę, że nie byłem w tym sam). Zupełnie przypadkowe wykopnięcie piłki jak najdalej od własnego pola karnego przez Jermaine'a Jenasa, pozwoliło Defoe wyjść sam na sam z bramkarzem Leeds, lecz zamiast uderzyć obok Ankergrena, napastnik Spurs uderzył prosto w niego, a futbolówka wyszła tylko na rzut rożny. Po chwili, znów przez przypadek, Tottenham mógł strzelić gola, jednak tym razem, dośrodkowanie Bale'a, które odbiło się jeszcze od nóg jednego z obrońców Leeds, nie zaskoczyło duńskiego golkipera Pawiów na tyle, by skapitulować. Wcześniej tak naprawdę, ani jedna, ani druga drużyna nie stworzyła sobie wartej odnotowania szansy. Tottenham był co prawda groźniejszy, widać było, że piłkarze z Lane dysponują większymi umiejętnościami własnymi, jednak nie wynikało z tego kompletnie nic. Jeden strzał Defoe z 13 minuty, to naprawdę za mało, jeśli chce się awansować do następnej rundy FA Cup.
W 29 minucie, miało miejsce jedno z bardziej kontrowersyjnych zajść dzisiejszego spotkania, które mogło, a w zasadzie zaważyło na dalszych losach spotkania. Wychodzący po raz kolejny sam na sam z bramkarzem Defoe (to nazwisko będzie się dzisiaj wielokrotnie powtarzać, bądźcie czujni), został sfaulowany tuż przed polem karnym przez Michalika, jednak sędzia przewinienia się nie dopatrzył. Gdyby był lepiej ustawiony, powinien z miejsca wyrzucić obrońcę Leeds z placu gry, gdyż był on w tamtym momencie ostatnim defensorem, mogącym jeszcze jakoś przeszkodzić Defoe w jego rajdzie w stronę bramki Leeds. Niestety, do sędziów szczęścia, jak reprezentacja Polski w piłce ręcznej, nie mamy..
35 minuta, kolejna niewykorzystana szansa przez Defoe (ile można?). Tym razem mocne uderzenie z soczystego woleja, zostało przez Akergrena sparowane na róg. Czyżby znowu bramkarz Leeds miał zablokować Tottenhamowi szansę na wywalczenie awansu do następnych rund? Niekoniecznie...
Nie udało się czyste, mocne i klarowne uderzenie, trzeba więc spróbować czegoś źle trafionego. W 37 minucie, piłkę na pole karne dośrodkował David Bentley. Tam dopadł do niej Defoe, jednak jego przyjęcie futbolówki pozostawiało wiele do życzenia. Na szczęście Anglik zdołał się jeszcze odwrócić, i tylko sobie znanym sposobem uderzył piłkę tak szczęśliwie nieszczęśliwie, że ta, kręcąc i zawijając się w powietrzu niczym tory rollercoastera w najlepszym parku rozrywki, trafiła prosto w okienko bramki Leeds. Odpowiedź gości mogła być natychmiastowa, lecz uderzenie Michalika głową, znakomicie obronił, nie zatrudniany do tej pory, Heurelho Gomes.
Z prowadzenia cieszyliśmy się niemal do końca pierwszej połowy. Dziwne, ale po strzeleniu bramki, zamiast pójść za ciosem, schowaliśmy się we własnej szesnastce, jakby oczekując na to, co Leeds United wykombinuje. A gospodarze z każdą upływającą minutą byli coraz bardziej groźni, co niestety skończyło się golem Becchio w doliczonym już czasie gry. Piłkę na pole karne dośrodkował Howson. Uderzenie z woleja Beckforda, zostało jeszcze co prawda obronione przez Gomesa, jednak dobitka Becchio nie pozostawiła nam już złudzeń, i zamiast cieszyć się z prowadzenia, musieliśmy przekłnąć gorycz rozczarowania, spowodowaną strzeleniem bramki przez Leeds. Fatalnie w tej sytuacji zachowała się cała nasza obrona, która zamiast kontynuować grę, jak jeden mąż stanęła w miejscu, sygnalizując pozycję spaloną najbardziej aktywnego napastnika Pawi, co skończyło się niestety dla nas fatalnie.
Po przerwie obraz gry za bardzo się nie zmienił. Przynajmniej w pierwszych minutach. Defoe nadal był jedynym zawodnikiem Tottenhamu, który oddawał jakiekolwiek strzały na bramkę Leeds, jednak, tak jak przed zmianą stron, brakowało im celności, lub też farciarskiej niecelności, jaka miała miejsce przy bramce z 37 minuty.
W 52 minucie niezwykle groźną kontrę przeprowadził Tottenham, jednak żaden z zawodników, którzy starali się pokonać w tej sytuacji Ankergrena, po kolei: Defoe (kiks - ups), Kranjcar (niecelność), Crouch (próba wykorzystania niecelnego uderzenia Chorwata), nie skierował piłki do siatki bramki Leeds. 6 minut później, tym razem po główce Dawsona, znowu swoimi umiejętnościami bramkarskimi wykazał się golkiper Leeds, nie pozwalając, kolejny już raz, strzelić piłarzom Spurs drugiego gola. Że też w ostatnim czasie ci bramkarze muszą być w takiej formie. Albo inaczej, że też my musimy uderzać akurat tam, gdzie oni stoją... Po chwili piekielnie mocny strzał sprzed pola karnego oddał Tom Huddlestone, jednak zabrakło może metra, by futbolówka radośnie zatrzepotała w okienku bramki Pawi. Nie minęło 60 sekund, a kolejną szansę stworzyły sobie Koguty. Tym razem uderzenie Bentleya z 25 metrów w dość ekwilibrystyczny sposób na rzut rożny sparował Aknergren. Jedno słowo na k... zaczęło coraz mocniej cisnąć mi się na usta.
W 68 minucie do brzydkiego słowa na k, dorzuciłem jeszcze głośne "w końcu", gdyż Jermainowi Defoe udało się skierować piłkę do siatki, jednak sędzia boczny, jak najbardziej słusznie niestety, zasygnalizował pozycję spaloną naszego napastnika. Trzeba było się więc jeszcze mocniej starać. 4 minuty później, okrzyk: "w końcu, ku*wa, jest gol", był już na szczęście odpowiedni i mógł radośnie ponieść się na całą okolicę. Piłkę znowuż na pole karne dośrodkował David Bentley, który niezwykle udanie zastępuje kontuzjowanego Aarona Lennona, a tam dopadł do niej nie kto inny jak Defoe, wyprowadzając Spurs na prowadzenie.
W samej końcówce, w doliczonym już czasie gry drugiej połowy, kiedy to Leeds postawiło wszystko na jedną szalę nieudanie szarżując pod pole karne gości, Tottenham wyprowadził zabójczy kontratak, który na bramkę zamienił, tadam, Defoe, strzelając tym samym swojego trzeciego gola w meczu. Więcej nie trzeba chyba o tym pisać, a należy się radować ;)
Druga połowa w wykonaniu Tottenhamu była o niebo lepsza od pierwszych 45 minut. Gracze Spurs w pełni kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń, potrafiąc udokumentować to dwiema bramkami, dającymi im zresztą awans do następnej rundy FA Cup, gdzie czeka już na nas Bolton Wanderers. Teraz trzeba jednak skupić całą swoją uwagę na niezwykle ważnym meczu ligowym z Aston Villą, którego zwyczajnie przegrać nie możemy, jeśli chcemy jeszcze o Top 4 powalczyć. A mam nadzieję, że chcemy...
Składy:
Tottenham: Gomes,- Corluka, Dawson, Bassong, Bale,- Bentley, Huddlestone, Jenas, Kranjcar,- Crouch, Defoe
Ławka rezerwowych: Alnwick, Dervite, Fredericks, Modric, Palacios, Rose, Parrett
Leeds: Ankergren,- Naylor, Michalik, Bromby, Doyle,- Howson, Johnson (86' Crowe), Hughes (76' White), Snodgrass,- Beckford, Becchio (86' Grella)
Ławka rezerwowych: Martin, Crowe, White, Robinson, Hatfield, Grella, Somma
Sędzia: Andre Marriner
Żółte kartki:
Tottenham: Bentley 59'
Leeds: Johnson 82', Beckford 83'
Bramki:
0:1 - Defoe 37'
1:1 - Becchio 45'
1:2 - Defoe 73'
1:3 - Defoe 90'
120 komentarzy ODŚWIEŻ